VERSACE FOR H&M

Zdawałoby się, że to jedno z najważniejszych wydarzeń roku w świecie mody. 17.11 do sklepów H&M weszła kolekcja zaprojektowana przez Donatellę Versace. Przyznam, że kolekcja nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia. Po obejrzeniu większości modeli w internecie, jedynym komentarzem jaki nasuwał mi się na myśl było wymowne słowo - kicz. Bardzo widoczne są elementy stylu projektowania brata projektantki włoskiego domu mody i chyba właśnie dlatego odrobinę zbyt "pstrokate" ubrania i odważne dodatki nie zrobiły furory w Polsce. Jak kto lubi, prawda? Wszystko byłoby w porządku, ale potem zdecydowałam się jechać z czystej ciekawości na premierę kolekcji przy ulicy Marszałkowskiej. Weszłam do sklepu, sytuacja wydawała się opanowana, kobiety w spokoju przeglądały wieszaki, chociaż nie były to tłumy tak jak w przypadku Lanvin. Złapałam za jedyną sukienkę, jaka mi się podobała ( różowa, ozdobiona nitami i małymi ćwiekami ), potem było już istne szaleństwo. Kobiety wokół mnie targały za sobą wszystko co mieściło się w rękach, jedną ręką przymierzały niebotycznie wysokie szpilki, drugą sięgały delikatnych bransoletek z drobnych złotych łańcuszków. Wszystko nabrało swojego uroku. Na żywo, było widać dobrą jakość tkanin, choć wykończenie ubrań miało wiele do życzenia, mimo że to tylko kolekcja dla sieciówki, cena produktów mogłaby odpowiadać jakości. Według mnie niekwestionowanymi hitami tej kolekcji są czarne i bardzo eleganckie rzeczy ze złotymi dodatkami. Udało mi się zdobyć bluzkę i legginsy. Apaszka z różowymi akcentami wydawała mi się być świetnym dodatkiem na wiosnę, a różowa sukienka sylwestrową kreacją. Znalazłabym dużo wad, ale moje zakupy sprawiają, że jestem w tej kwestii bardzo łagodna, xoxo.