kiedy przyjechałam do Zakopanego, ogarnął mnie zachwyt. wszędzie był ŚNIEG. miałam ochotę rzucić się w białą zaspę i tarzać się w śnieżnym puchu, tworząc coś na kształt "aniołka". powstrzymały mnie ciężkie walizki, które udało mi się wciągnąć na drugie piętro. po rozpakowaniu się i odpoczynku po podróży ( przy mojej chorobie lokomocyjnej nie wyobrażam sobie nic gorszego, jak jazda samochodem tyle godzin ) udało mi się kupić kilka drobiazgów na Krupówkach, które jak co roku zachwycają mnie, jednocześnie molestując mój portfel. w tym roku stok przywitałam w biało-srebrnych kolorach. Moon Booty są niesamowitą rzeczą, mój tyłek jeszcze nigdy nie był tak bezpieczny - zero upadków na śliskich nawierzchniach przez 5 dni - to musi być cudowny wynalazek dla takich gamoni jak ja. a poza tym wyglądają świetnie! co z outfitami? są bardzo CIEPŁE. noszę głównie swetry i legginsy, wydają się być idealne na bieganie między stokiem a straganami. przy okazji zakupowego szaleństwa na Krupówkach miałam okazję odwiedzić butik Caroliny Herrery. przyznam szczerze, że do tej pory skórzane torebki amerykańskiej projektantki nie robiły na mnie wielkiego wrażenia, owszem konkretne modele bardzo mi się podobały, ale wydawało mi się, że nie do stopnia, w którym byłabym zdesperowana by sprawić sobie własną CH. otóż, po wejściu do małego sklepiku, dostałam oczopląsu, przyspieszonego bicia serca... trele bajere, wiecie. dokładnie to uczucie, kiedy wydaje się, że konkretna rzecz martwa zdaję się mówić "kocham Cię, weź mnie ze sobą". no właśnie, tak właśnie się poczułam. ogromny wybór modeli sprawił, że nawet ja nie potrafiłam się zdecydować, mimo że w oczach mojej mamy (której zazdroszczę karmelowej Gigi) jestem osobą konkretną i zdecydowaną. skórzane bransoletki z inicjałami tworzącymi logo, cudne breloczki, portfele, a nawet kilka sukienek sprawiło, że przemknęła mi myśl o tym, by tam zamieszkać. to wszystko razem wzięte sprawiło, że w najbliższym czasie powstanie skarbonka pt. "torebka CH". trudno zdecydować się na model, bo wszystkie mnie zachwycają, za każdym razem kiedy przeglądam firmowy katalog. myślę, że gromadzenie funduszy potrwa na tyle długo, że zdążę zmienić zdanie kilkanaście razy :) gorąco pozdrawiam K. która miała być tu razem ze mną, aj aj foszki czy nie foszki, oto jest pytanie? żartuję, kocham Cię, trzymajcie się cieplutko <3
pamiętacie charakterystyczne kożuchy z dzieciństwa? mój sięgał do kostek i należał do znienawidzonej części mojej garderoby. z obciętymi rękawami służy mi jako kamizelka i pod taką postacią lubię ten ciuch trochę bardziej ;) co prawda wykończenie ma wiele do życzenia, ale w górach ciepła kamizelka to "must have" :)
kolekcja dedykowana ikonie stylu - Audrey Hepburn. coraz bardziej lubię CH ;)
cupcake. nazewnictwo idealne ;)
xoxo
nawt zimą piękna
OdpowiedzUsuń