moja nowa miłość. krytykowana, osądzana. mam to gdzieś. od dawna, żadna wokalistka nie wywarła na mnie tak ogromnego wrażenia. siła głosu tej dziewczyny sprawia, że po ciele przechodzą dreszcze. piękne, prawdziwe i niewymuszone teksty. melodie, które wprawiają w zachwyt. płyta zatytułowana "born to die" ( nie obyło się bez porównań do Lady Gagi, ale moim zdaniem to w ogóle nie na miejscu ). a więc czekam z niecierpliwością i chyba każdy kto dobrze mnie zna, wie, że na mojej półce znajdują się płyty niewielu wykonawców. zbieram te, które wprawiają mnie w zachwyt, takie jak najnowsza płyta Lany Del Rey. być może kilka jej występów na żywo nie zasługuje na zachwyty i określenia "dopięte na ostatni guzik", ale kto by nie uległ presji i stresowi podczas pierwszego występu przed ogromną publicznością. wierzę, że spodoba się również i Wam. nie obchodzi mnie czy jej usta są naturalne, czy jej ojciec jest milionerem. jest prześliczną dziewczyną i wierzę w jej głos. PS Lana ma najcudowniejszą bluzę American Apparel, model z którego posiadania cieszę się ja :)
moja ulubiona, ale polecam również "blue jeans" i "born to die". Lana Del Rey - chciałoby się powiedzieć "mega", ale jej wokal po prostu zasługuję na miano GIGA. miłego słuchania :) xoxo
przez ten post nawet zaczełam akceptować lecące non sop w esce 'video games', a 'born to die' pokochałam!
OdpowiedzUsuńubóstwiam Lanę, każda jej piosenka jest dla mnie małym cudem. kolejna płyta pt. "opowieść życia oliwkoweo" :)
Usuń